poniedziałek, 3 stycznia 2011

Dyskusje UOUW

Na zapis wideo dyskusji prowadzonych przez Uniwersytet Otwarty Uniwersytetu Warszawskiego (UOUW) trafiłam na skutek pewnego zbiegu okoliczności. A wszystko zaczęło się od numeru 4/2010 (8) czasopisma Biuletyn GRA. Na stronie 27 znalazłam artykuł o niewinnym tytule "Zabawa a rozwój osobisty" autorstwa dra Macieja Słomczyńskiego. Z uwagi na fakt, iż nazwisko było mi znane, jednak bardziej w kategorii tłumacz dzieł Szekspira, niż jako pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Pedagogicznego UW, zrobiłam to, co z reguły robi większość z Nas - wygooglałam :) Oczywiście znalazłam profil na GoldeLine, ale przede wszystkim trafiłam na stronę prowadzonego przez niego kursu w ramach UOUW.  Stamtąd już tylko kliknięcia dzieliły mnie od wejścia na stronę UOUW i znalezienia tam wspomnianych wideo-dyskusji:




poniedziałek, 18 października 2010

Zielonooki potwór

Krystyna Kofta - onet.pl

Na lotnisku w Atenach zatrzymano czterdziestoletnią Angielkę. Za każdym razem, gdy przechodziła przez bramkę rozlegał się pisk, mimo że oddała klucze, bransoletki, kolczyki, monety i długopisy.
Gdy wezwano brygadę antyterrorystyczną, ze wstydem przyznała, że ma na sobie jeszcze coś metalowego i poprosiła o rewizję osobistą. Okazało się, że od dawna marzyła by zobaczyć Akropol. Jej mąż, nie mógł pojechać na wycieczkę do Grecji, zgodził się, by wybrała się z koleżanką, pod jednym warunkiem: żona da się zakuć w pas cnoty. Inaczej nie mógłby spać spokojnie. Kobieta, zamiast od niego uciec, co przy takim braku zaufania wydaje się oczywiste, dała sobie założyć to urządzenie. Miała poobcierane do krwi ciało, ale znosiła to, żeby zapewnić mu zdrowe chrapanie.

Wydawało się, że pasy cnoty są do oglądania wyłącznie w muzeum, a jednak można je zamawiać przez internet. Pasy wśród paranoików weszły w modę, jak kiedyś podczas wypraw rycerskich, kiedy kochanek musiał zamienić się w ślusarza, albo włamywacza, żeby wytrychem otworzyć dostęp do źródła rozkoszy. Dziś damski pas cnoty kosztuje 119 euro, męski 136 euro. Zakuwa się tylko kobiety, nie opisano ani jednego przypadku zakucia faceta, w tego rodzaju heavy metal. Dziewczyny kupują to jako gadżet służący do perwersyjnych seksualnych zabaw, albo śmieszny prezent, jaki można sobie powiesić na ścianie.

Wytwórcą pasów cnoty jest włoski rzemieślnik Giuseppe Acacia, który nie sądził, że ktoś może jego produkt wykorzystać. Twierdzi, że myślał iż „kobiety trzymają pas w szufladzie, jako znak miłości i czystości”. Gdyby tak było, wówczas narzędzie tortur, jakim jest metalowa zbroja na tę szczególną część ciała, miałaby wymiary lalki Barbie. Określenie wymyślone przez Szekspira, Green eyes monster, zielonooki potwór, jest uosobieniem zazdrości. Zazdrość jest oczywiście starsza niż Szekspir, ale to on przeprowadził wspaniałe studium paranoi Otella, psychopatycznego zazdrośnika, który udusił swą żonę. Podpuścił go Jago, paskudny typ, sugerując zdradę Desdemony, bo nie mógł przeboleć, że nie ma u niej najmniejszych szans.



[...]

wtorek, 12 października 2010

Mechanizm obronny aktywowany dobrem

Czy ten świat jest już tak dziwny, że każdą osobę mówiącą nam dobre słowo, obdarzającą nas ciepłym gestem traktujemy jak jakąś anomalie? Czy tak często zawodzimy się na ludziach nas otaczających, że wyrobiliśmy sobie mechanizmy obronne. Tylko dlaczego czerwona lampka zapala nam się, gdy ktoś jest dla nas życzliwy?
Jak jednak się temu dziwić. Z reguły, gdy ktoś jest miły, uczynny większość ludzi poczytuje to jak zaproszenie na bankiet z darmowym żarciem i pojawia się im w głowach myśl: "przecież jak ja z tego nie skorzystam to się zmarnuje / ktoś inny to zrobi".
I w ten oto sposób budujemy wokół siebie mur. Cegła po cegle. Zamykamy się w swych światach i ograniczamy nasze interakcje z innymi w obawie, że po raz kolejny ktoś nas zrani, wykorzysta naszą dobroć, naiwność.
A mimo to ciągle jesteśmy jednak ciągle oczekujemy tego dobrego słowa, ciepłego gestu. Być może to tylko odbicie naszych naiwnych marzeń, nadzieja, że ten świat nie jest jednak do końca taki obojętny.
I tak kręcimy się w kółko, a mur wznosi się coraz wyżej i wyżej. Tylko czasem jakaś cegła się obluzuje i wpuści promień słońca. Nadzieję na to, że nie jesteśmy tak do końca naiwni. Że może tym razem się nie pomyliliśmy i mechanizm obronny wcale nie był nam potrzebny. Że w końcu będzie można opuścić gardę i szczerze porozmawiać z drugą osobą, bez obawy, że nas zrani.

wtorek, 28 września 2010

Pociąg

Na znajomym blogu przeczytałam takie oto zadnie: "Może i na moich torach kiedyś zjawi się pociąg... "
Być może na chwilę obecną zdanie to jest wyrwane nieco z kontekstu, ale mi przypomniało jak pewnego dnia argument pociągu został użyty wobec mnie. Standardowa historia - propozycja, nad którą musiałam się zastanowić, bo z jednej pokusa, łechtanie ambicji, a z drugiej świadomość, jak potem się okazała, może raczej zdrowy rozsądek próbujący wzywać na pomoc, własnych ograniczeń i słabości. Składający pozycję widząc moje wahanie rzuca niby tak od niechcenia: to jest pociąg, który właśnie stanął na twojej stacji, jeśli teraz do niego nie wsiądziesz, kto wie czy kolejny raz zawita na nią. Można by powiedzieć: klasyczna manipulacja, z tym, że każda ze stron wie (ponoć) co jest grane. Dziś z perspektywy czasu wiem jedno na temat tego typu pociągów: jeśli wsiadasz upewnij się, że pociąg ma w planie zatrzymać się jeszcze na jakiekolwiek stacji, albo przynajmniej ma hamulec bezpieczeństwa. Może bowiem okazać się, że aby się wydostać może przyjść Ci skakać z pędzącego pociągu, a to wierzcie mi nie jest wcale proste.