poniedziałek, 18 października 2010

Zielonooki potwór

Krystyna Kofta - onet.pl

Na lotnisku w Atenach zatrzymano czterdziestoletnią Angielkę. Za każdym razem, gdy przechodziła przez bramkę rozlegał się pisk, mimo że oddała klucze, bransoletki, kolczyki, monety i długopisy.
Gdy wezwano brygadę antyterrorystyczną, ze wstydem przyznała, że ma na sobie jeszcze coś metalowego i poprosiła o rewizję osobistą. Okazało się, że od dawna marzyła by zobaczyć Akropol. Jej mąż, nie mógł pojechać na wycieczkę do Grecji, zgodził się, by wybrała się z koleżanką, pod jednym warunkiem: żona da się zakuć w pas cnoty. Inaczej nie mógłby spać spokojnie. Kobieta, zamiast od niego uciec, co przy takim braku zaufania wydaje się oczywiste, dała sobie założyć to urządzenie. Miała poobcierane do krwi ciało, ale znosiła to, żeby zapewnić mu zdrowe chrapanie.

Wydawało się, że pasy cnoty są do oglądania wyłącznie w muzeum, a jednak można je zamawiać przez internet. Pasy wśród paranoików weszły w modę, jak kiedyś podczas wypraw rycerskich, kiedy kochanek musiał zamienić się w ślusarza, albo włamywacza, żeby wytrychem otworzyć dostęp do źródła rozkoszy. Dziś damski pas cnoty kosztuje 119 euro, męski 136 euro. Zakuwa się tylko kobiety, nie opisano ani jednego przypadku zakucia faceta, w tego rodzaju heavy metal. Dziewczyny kupują to jako gadżet służący do perwersyjnych seksualnych zabaw, albo śmieszny prezent, jaki można sobie powiesić na ścianie.

Wytwórcą pasów cnoty jest włoski rzemieślnik Giuseppe Acacia, który nie sądził, że ktoś może jego produkt wykorzystać. Twierdzi, że myślał iż „kobiety trzymają pas w szufladzie, jako znak miłości i czystości”. Gdyby tak było, wówczas narzędzie tortur, jakim jest metalowa zbroja na tę szczególną część ciała, miałaby wymiary lalki Barbie. Określenie wymyślone przez Szekspira, Green eyes monster, zielonooki potwór, jest uosobieniem zazdrości. Zazdrość jest oczywiście starsza niż Szekspir, ale to on przeprowadził wspaniałe studium paranoi Otella, psychopatycznego zazdrośnika, który udusił swą żonę. Podpuścił go Jago, paskudny typ, sugerując zdradę Desdemony, bo nie mógł przeboleć, że nie ma u niej najmniejszych szans.



[...]

wtorek, 12 października 2010

Mechanizm obronny aktywowany dobrem

Czy ten świat jest już tak dziwny, że każdą osobę mówiącą nam dobre słowo, obdarzającą nas ciepłym gestem traktujemy jak jakąś anomalie? Czy tak często zawodzimy się na ludziach nas otaczających, że wyrobiliśmy sobie mechanizmy obronne. Tylko dlaczego czerwona lampka zapala nam się, gdy ktoś jest dla nas życzliwy?
Jak jednak się temu dziwić. Z reguły, gdy ktoś jest miły, uczynny większość ludzi poczytuje to jak zaproszenie na bankiet z darmowym żarciem i pojawia się im w głowach myśl: "przecież jak ja z tego nie skorzystam to się zmarnuje / ktoś inny to zrobi".
I w ten oto sposób budujemy wokół siebie mur. Cegła po cegle. Zamykamy się w swych światach i ograniczamy nasze interakcje z innymi w obawie, że po raz kolejny ktoś nas zrani, wykorzysta naszą dobroć, naiwność.
A mimo to ciągle jesteśmy jednak ciągle oczekujemy tego dobrego słowa, ciepłego gestu. Być może to tylko odbicie naszych naiwnych marzeń, nadzieja, że ten świat nie jest jednak do końca taki obojętny.
I tak kręcimy się w kółko, a mur wznosi się coraz wyżej i wyżej. Tylko czasem jakaś cegła się obluzuje i wpuści promień słońca. Nadzieję na to, że nie jesteśmy tak do końca naiwni. Że może tym razem się nie pomyliliśmy i mechanizm obronny wcale nie był nam potrzebny. Że w końcu będzie można opuścić gardę i szczerze porozmawiać z drugą osobą, bez obawy, że nas zrani.